ďťż
Tanit diary Let The Rap START ! (HipHop & RNB Style Set 2009) xD ! 2 mixy 2oo9 -_-' xD karta OLYMPUS xD Przyśpieszanie autka xD Sprzedam 2 Bilety Na Dzisiejszą imprezę Moving Fusion W Cube Hejo xD Dzisiejsze śniadanie. Dzisiejsza kolacja. 18-06-2010 - Let's dance - jazzga [sprzedam] Vicious Circle - Welcome To Shank Town EP |
Tanit diaryWitam, dzisiaj popołudniu poczułem nagłą chęć napisania Fanfika. Tak więc zrobiłem i oto niżej macie efekt mojej dzisiejszej pracy. Ogólnie pisząc tego fika ostro improwizuję, na poczekaniu wymyślając co będzie dalej, ale ogólny zarys fabuły mam w głowie. I jeśli się za to porządnie wezmę to może powstać z tego niezły tasiemiec. To mój pierwszy fanfik, jednak nie chciałbym żebyście się wypowiadali nie biorąc tego faktu pod uwagę, czyli prościej, jeśli coś się nie podoba, to nie szczędźcie krytyki, bo ta z pewnością stanie się bardzo owocna w mojej dalszej pracy. Prosiłbym też o głos w ankiecie i argumentację do tego głosu, bo muszę wiedzieć czy wam się podoba. Błędów ortograficznych na 99% nie ma bo word by mi je podkreślił, aczkolwiek inne mogą się zdarzyć, choć starałem się jak mogłem by ich uniknąć. Nie przedłużając, przedstawiam pierwszą część mojego fika, który na razie nie ma tytułu.Cała załoga Słomianych Kapeluszy w świetnych humorach, po bardzo długiej imprezie wreszcie postanowiła opuścić Thriller Bark. Wcale nie było im śpieszno, bo czas spędzony wspólnie z Lolą i jej załogą był naprawdę przedni. Jednak kiedyś trzeba było opuścić te strasznie miejsce, więc załoga powoli zbierała się na Sunny, właściwie byli już wszyscy oprócz Luffiego. Zdenerwowana Nami już chciała ruszyć w poszukiwanie kapitana, bo myślała że ten się zgubił, ale załoga ją powstrzymała. Już po chwili wszyscy ujrzeli ledwo co unoszącego swój ogromny brzuch Luffiego. Nami od razu wyskoczyła z wrzaskiem: - Gdzieś Ty był imbecylu, już miałam iść Cię szukać! – Krzyknęła z wrzaskiem, przy okazji wymierzając mu kokosa w czaszkę. - Po imprezie zostało dużo mięsa, musiałem zjeść przecież nie może się zmarnować. – Powiedział Luffy z szerokim uśmiechem na twarzy. - Idiota! – Krzyknęła chórem załoga. Na co Luffy zareagował śmiechem. Nami wymierzyła kolejny cios, bo nie mogła znieść głupoty kapitana, ale po chwili uspokojona rzekła: - Czas ruszać załogo! Chopper idź za ster, Zoro i Sanji rozwińcie żagle. Przygotować się do odpłynięcia! - Tak jest! – Odpowiedzieli wszyscy. Już po chwili Sunny w całej swej okazałości zaczął się powoli oddalać od tego przerażającego miejsca. Załoga pomachała ze statku Loli i jej kompanom, po czym zwrócili się ku kolejnej przygodzie. Minął dzień, załoga zbudziła się we wspaniałych humorach, byli szczęśliwi że skończyło się już piekło, które zafundowali im Moria i Kuma. Sanji jak zwykle od rana siedział w kuchni przyrządzając niesamowite pyszności dla załogi, szczególnie przykładał się do potraw, które były przeznaczone dla Robin i Nami. Nagle drzwi od kuchni otworzyły się z ogromnym hukiem, a w drzwiach stał Luffy krzycząc: - Sanji, żarcie!!! - Czy Ty nigdy nie możesz poczekać? Zawsze to samo – westchnął. Kucharz dał mu trochę mięsa żeby go czymś zająć i mieć czas na dokończenie przysmaków. Po chwili cała załoga zeszła się na śniadanie. Wszyscy zajęli miejsca przy stole, a Sanji podawał im śniadanie, zaczynając od pań, ignorując przy tym protestujących Luffiego i Usoppa. Śniadanie przebiegło w tak jak zawsze, czyli się w miłej atmosferze. Nie mogło się obejść bez paru szczegółów, takich jak kłótnie Sanjego i Zoro, Luffiego kradnącego wszystkim jedzenie, czy tradycyjnego pytania o majteczki, ale dla załogi był to przecież chleb powszedni. Po śniadaniu załoga przeszła do codziennych zajęć. Luffy i Usopp łowili ryby, Chopper chciał zabrać się za produkcję lekarstw i Rumble Balli, ale gdy zobaczył że Zoro wybiera się trenować to wziął stos bandaży i ruszył za nim w pogoń. Robin jak zwykle odpłynęła z jakąś lekturą, Franky pracował nad najnowszymi wynalazkami, Sanji robił przegląd spiżarni, Brook spacerował sobie po statku od czasu do czasu przygrywając jakąś melodię, a Nami zamknęła się w swoim gabinecie i ciężko pracowała rysując coraz to lepsze mapy. Dzień mijał spokojnie aż w pewnym momencie niebo zaczęło przybierać różne kolory, początkowo było niebieskie jak zawsze, lecz po chwili zaczęło bardzo szybko zmieniać barwy, co chwilę było innego koloru . Luffy zaintrygowany tym zjawiskiem zawołał całą załogę. Wszyscy natychmiast się zbiegli i zaczęli się przyglądać. W pewnym momencie niebo stało się całe czarne, zakryło nawet słońce. Całą załoga zamarła, nawet Luffy czuł się w tym momencie nieswojo. Usopp i Chopper w gdy zobaczyli co się dzieje, zaczęli panikować i krzyczeć do przyjaciół, których już ledwo co widzieli: - Musimy zawrócić!!! Zginiemy tu!!! Chyba mam chorobę nie mogę płynąć w tę stronę. Reszta załogi była tak przerażona że nawet nie słyszeli trzęsących się ze strachu towarzyszy. Brook w myślach bardzo posmutniał. Przecież tak nie dawno odzyskał cień, nie mógł znieść myśli że znów nie będzie mógł oglądać słońca. Po chwili nastąpiło trzęsienie ziemi, ale słomiani mimo iż byli na morzu dobrze wiedzieli co się dzieje. Woda wokół nich zaczęła szaleńczy taniec, wielkie fale uderzały o ich statek i stopniowo zalewały pokład. Załoga próbowała wylewać wodę z pokładu, ale to działo się zbyt szybko, wszyscy czuli że w każdej chwili może nastąpić koniec, lecz machali wiadrami ile tylko mieli sił, bo nie mogli znieść myśli że zostaną pokonani przez żywioł. Po chwili ku zdziwieniu wszystkich zjawisko zaczęło się odwracać. Niebo znów mieniło się wszystkimi znanymi im kolorami, wody wokół nich się uspokoiły, załoga zdążyła usunąć całą wodę z pokładu i zaczęli obserwować czekając na to co się wydarzy. W duchu wciąż byli przygotowani że sytuacja znów może się powtórzyć. Po chwili Robin powiedziała: - Wiem że Grand Line to morze na którym zdarza się wiele dziwnych zjawisk, ale z takim czymś nigdy się nie zetknęłam, nawet w żadnej książce nie było opisu czegoś takiego. – Na jej twarzy pojawiły się krople potu. Zauważywszy to Sanji krzyknął: - Nie bój się Robin-chwan obronię Cię! – Przy tym jego oczy zamieniły się w wielkie serca. Nami zareagowała natychmiast ustawiając Sanjego do pionu lewym sierpowym. - To nie czas na wygłupy, musimy się dowiedzieć co to jest. – Powiedziała. W tym momencie niebo nagle wróciło do stanu w jakim zawsze mieli okazje je podziwiać. Jednak nie wszystko było w porządku, na niebie były dwie czarne dziury. Wyglądało to mniej więcej jak wir wodny, tyle że to znajdowało się na niebie i było czarne. Załoga wpatrywała się w kolejne dziwne zjawisko. Nagle z jednej z dziur wypadła jakaś postać, krzyczała niemiłosiernie, ale nic się nie dało zrozumieć. Luffy chciał wyciągnąć rękę, aby uratować tę osobę, jednak byli zbyt daleko. Kapitan natychmiast rozkazał ruszyć w tamtą stronę. Franky już biegł do steru, gdy nagle usłyszał dziwny dźwięk, odwrócił się i ujrzał jak wielki czerwony promień dosłownie rozdziera przestrzeń przed nimi. Cała załoga momentalnie zamarła, wszyscy wiedzieli że z tamtego człowieka nic nie zostało. Zoro jak odruchowo rozciął gigantyczne tsunami kierujące się w ich stronę. Załoga nie wiedziała co ma robić. Usopp trząsł się jak nigdy, wyglądał tak jakby zjadł Galaretka Galaretka no mi. Chopper płakał ze strachu. Reszta załogi czuła się winna, że nie zdążyli pomóc, Luffy wrzeszczał na siebie w duchu, że może gdyby byli bliżej dali by radę uratować tą osobę. Był wściekły, że nie spróbował chociaż wyciągnąć ręki. W tym momencie pierwszy wir się zamknął. Został jeszcze jeden wir. Luffy spodziewając się po drugim wirze czegoś podobnego od razu powiedział: - Płyniemy jak najbliżej wiru. – Powiedział bardzo pewnym głosem. - A-a-ale L-l-luffy. – Wykrztusił sparaliżowany ze strachu Usopp. - Bez dyskusji, bez wątpienia nie pozwolę żeby w mojej obecności zginął ktoś jeszcze. Cała załoga przytaknęła jego słowom i obrali kurs na nie zamknięty jeszcze wir. Gdy podpłynęli bliżej Nami zauważyła że ten wir nie wywiera żadnego wpływu na otoczenie, mimo iż patrząc na to z daleka odnosi się takie wrażenie. - Wpłyńmy pod wir – powiedziała Nami. - Chyba oszalałaś! – Krzyknęli razem Usopp i Chopper. Nami spojrzała na nich ze śmiercią w oczach. - Straszna – powiedział Chopper, kryjąc się przy tym za nogami Robin, jak zwykle złą stroną. - Tak, przerażająca – przytaknął Usopp. - Widzicie ten wir nie reaguje w żaden sposób z otoczeniem, myślę że można by od spodu zobaczyć co w nim jest. – Kontynuowała Nami. - A co jeśli to pułapka i to coś chce nas wciągnąć i strawić w tych ogromnych czerwonych promieniach. – Odrzekł z zaniepokojeniem Franky. - O tym nie pomyślałam. - Płyniemy tam! – Krzyknął Luffy wcinając się w rozmowę. - Muszę się dowiedzieć co zabiło tą osobę i koniecznie temu czemuś skopać dupsko! W tym momencie załoga wiedziała że już nic nie powstrzyma ich kapitana od wpłynięcia pod czarny wir. Sunny zaczął bardzo powoli i ostrożnie wpływać pod wir, a Luffy kipiący ze wściekłości cały czas spoglądał na wir. W końcu znaleźli się pod czarną otchłanią i faktycznie nic się nie działo. Wszyscy spojrzeli w głąb czarnego kręcącego się wiru, ale nie mogli tam dostrzec niczego poza bezkresną ciemną otchłanią. - Wygląda na to że nic tam nie ma – powiedział Brook z wyraźną ulgą w głosie. - Miejmy się na baczności, bo gdy pojawi się tam coś czerwonego, to będziemy musieli szybko uciekać. – Przestrzegłł załogę Sanji. -Racja. Franky przygotuj Coup De Burst, musimy być w każdej chwili gotowi. – powiedziała nawigatorka. -Tak jest! – Odrzekł cyborg i natychmiast pobiegł poczynić potrzebne przygotowania. Luffy nadal był jak w transie. Krew gotowała się w nim, tak bardzo chciał ukarać sprawcę poprzedniego czynu. - Patrzcie! Nie wydaje wam się że w tej dziurze coś jakby się porusza? – Zapytał reszty Zoro. - Faktycznie coś w tej dziurze się do nas zbliża. – Zauważył Chopper. - Uciekajmy, wszyscy zginiemy! To coś nas zabije tak jak zrobiło to za tamtym! – Wrzeszczał spanikowany Usopp. Lekarz, gdy tylko zobaczył reakcję snajpera, zaczął czynić to samo. Reszta załogi również była wystraszona, lecz ukrywali to jak zawsze. To coś było już blisko ujścia dziury. Nami nie mogła czekać dłużej, od razu krzyknęła: - Faranky, Coup.... - STÓJ!!! – Wrzasnął wyrwany z transu kapitan. - Ale Luffy widziałeś co się stało z tamtą osobą, jeśli zostaniemy tu choć chwilę dłużej... - Zostajemy! Nie ma mowy bym teraz odpłynął! Cała załoga była zaszokowana decyzją kapitana, tylko Zoro słysząc to uśmiechnął się szyderczo i kciukiem lekko wysunął miecz z pochwy. Nami czuła się odpowiedzialna za załogę że postanowiła sprzeciwić się kapitanowi i popadając w skrajne przerażenie, zaczęła błagać Frankiego aby odpalił Coup de Burst. - Franky, jeśli to zrobisz przestane być piratem... |
||||
Wszelkie Prawa ZastrzeĹźone! Tanit diary Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||