ďťż
Tanit diary Everest Poker - $200 lub $300 lub $500 na początek! GTA San Andreas Multiplayer----Poradnik dla początkujących Pozostałe artykuły dla początkujących graczy Final Fantasy VIII początki. Początki Final Fantasy IX Błędy początkujących graczy Początki Final Fantasy X Początki Final Fantasy X-2 Dragon Age: Poczatek RS] W mrocznym miejscu / In a Dark Place (2006) *PL LEKTOR* |
Tanit diaryMroczne początki antykoncepcji.Wrzucenie do studni kłódki z makiem, spalenie jajka z krwią menstruacyjną, amulet z macicy mulicy czy wreszcie zaszycie członka ołowianym drutem. Żadna z tych metod nie była skuteczna, jednak wierzono, że uchronią od niechcianej ciąży. Próby regulacji urodzeń towarzyszą człowiekowi od zarania dziejów. Na przestrzeni wieków sięgano po różne metody. Wiele z nich wywodziło się z medycyny ludowej, część odwoływała się do magii. Niektóre szokowały brutalnością. Jak zatem wyglądały początki antykoncepcji? Najstarszym znanym ludzkości środkiem antykoncepcyjnym był stosunek przerywany. Za prekursora tej metody możemy uznać Onana, a jej opis znajdujemy w Starym Testamencie, w Księdze Genesis. „Gdy wchodził do żony brata swego, wypuszczał nasienie na ziemię, aby się dzieci imieniem jego brata nie rodziły”. Oczywiście za stosowanie „antykoncepcji” Onan został surowo ukarany przez Boga. Stosunek przerywany, jako swoistą metodę planowania rodziny, stosowały także starożytne ludy Afryki. Tzw. koreza polegała na wprowadzeniu członka do pochwy kobiety, a następnie zaprzestaniu wykonywania jakichkolwiek ruchów. Prezerwatywa ze zwierzęcego jelita - Fot. Getty Images Z papirusów dowiadujemy się, że w starożytnym Egipcie, w celach antykoncepcyjnych, powszechnie używano odchodów zwierząt, zwłaszcza słonia i krokodyla. Wierzono, że substancje zawarte w łajnie zabijają plemniki. Dodatkowym zabezpieczeniem miała być mikstura z kory akacji, daktyli i miodu. Wytworzonymi w ten sposób maściami, kobiety smarowały pochwy przed stosunkiem. Skuteczność łajna była znikoma, jeśli nie liczyć zapachów, które zniechęcały mężczyzn, natomiast mikstura cieszyła się nie tylko większą popularnością, ale też i skutecznością. W procesie fermentacji wytwarzał się bowiem kwas mlekowy, który do dzisiaj jest stosowany w środkach plemnikobójczych. Z kolei starożytne Rzymianki wkładały do pochwy korki z korzeni, globulki z wymieszanych odchodów zwierząt czy wreszcie algi i wodorosty. W epoce starożytnej wierzono także w inne, mniej skomplikowane metody. Jedną z nich było wstrzymanie oddechu podczas stosunku czy kichanie zaraz po zbliżeniu. Najlepsze są jaja młodej kury Niewiedza na temat rozmnażania człowieka oraz procesu zapłodnienia, włączała urodzenie dziecka do strefy magii. Nic zatem dziwnego, że to właśnie do zabobonów odwoływano się w chwilach, gdy chciano ustrzec się od niechcianej ciąży. Medycyna ludowa i różnego rodzaju obrzędy wiodły prym zwłaszcza w środowisku wiejskim. Odprawione rytuały miały skutkować trwałą bezpłodnością lub ochroną przez określoną liczbę lat. Aż do początków XX w. wierzono, że zamoczenie palców podczas pierwszej kąpieli noworodka nie tylko zapewnia szczęście, ale również jest doskonałym środkiem antykoncepcyjnym. Metoda była nadzwyczajnie prosta – ile palców zamoczono, tyle lat nie miało się dzieci. Dodatkowo, aby ustrzec się niechcianego potomstwa, dziewczęta wrzucały do studni wypełnioną makiem kłódkę. Symbolika staje się zrozumiała, gdy uświadomimy sobie, że mak postrzegano jako źródło płodności. Niezwykle ciekawy rytuał pochodzi z terenów Małopolski. Młode dziewczęta, które chciały uniknąć ciąży, zbierały pierwsze jaja młodej kury. Następnie wpuszczały w nie kilka kropel krwi menstruacyjnej i zakopywały przed domem. Po dziewięciu dniach i nocach należało odkopać amulet. Zazwyczaj w jajku pojawiały się robaki, których liczba symbolizowała liczbę potomstwa. Jeśli dziewczyna chciała uniknąć ciąży, musiała takie jajko wrzucić do ognia. Tym samym jej potomstwo było „spalane”. Popularność amuletów była olbrzymia. Kobiety podczas stosunku często miały przy sobie palec nienarodzonego niemowlaka tudzież żyjącej łasicy, macicę mulicy (mulica jako zwierzę niepłodne miała patronować bezpłodności) lub pewną ilość węglanu ołowiu. Za każdym razem należało uważać, aby amulet nie dotknął ziemi, bo mógł wtedy utracić magiczną moc. Najczęściej kobiety przechowywały talizmany w fałdach spódnicy. Ponadto, w celach zapobiegawczych, pito przed stosunkiem mocz dzika lub zająca, szklankę ciepłej wody na czczo czy wreszcie magiczne odwary. Holenderska czapeczka - Fot. Getty Images Na te ostatnie krążyło w XIX w. wiele rozmaitych przepisów. Podobno jedną z najbardziej popularnych mikstur był specjalnie przygotowywany wywar z mirry. Wykazywał on pewną skuteczność, jeśli za dobrą monetę przyjmujemy… przeczyszczenie. Kobiety w Styrii znane były z picia wody, w której kowale gasili gorące żelazo. Pierwiastki obecne w wodzie gwałtownie podnosiły ciśnienie tętnicze i doprowadzały do podrażnienia jelit. Większość „magicznych płynów” nie zapobiegała jednak ciąży, tylko wywoływała poronienie. Jak pozbyć się płodu? Poronienie uważano za jedną ze skuteczniejszych metod antykoncepcyjnych. Kiedy doszło już do „nieszczęścia”, kobiety nie wahały się zastosować nawet bardzo drastycznych środków. Próbowały pozbyć się płodu aż do skutku, co wielokrotnie prowadziło do śmierci. Irygacje kwasów, które służyły wcześniej do płukania macicy, zażywano doustnie. Oczywiście prowadziło to do ostrego zatrucia całego organizmu. Kobiety przekupywały także lekarzy, aby wystawiali stosowane zaświadczenia o ciąży zagrażającej zdrowiu, po czym realizowały recepty na środki wczesnoporonne. Były to praktyki surowo zakazane przez prawo i zdarzało się, że lekarze stawali przed sądem. W Aktach Sądu Okręgowego miasta Krakowa znajduje się dokumentacja procesów lekarzy i akuszerek, dzięki czemu znane są przepisywane środki. Na jednej z recept jako lek wczesnoporonny widnieje zwykła woda utleniona. Za metodę antykoncepcyjną uważany był także wcześniejszy poród. Urodzenie martwego dziecka miały gwarantować: skok z dużej wysokości, silne masaże brzucha, silne uderzenie kamieniem w brzuch czy wreszcie wyczerpujące tańce. Lekarze zalecali dodatkowo gorące kąpiele oraz moczenie nóg w wodzie z cebulą. Na początku XX w. na ławie oskarżonych w Krakowie zasiał aptekarz, który w celu wywołania wcześniejszego porodu zastosował u swojej kochanki swoistą „kurację”. W jej skład wchodziły: aktywne współżycie, regularne zażywanie środków wymiotnych, picie wody z mydłem oraz gorące kąpiele z gorczycą. Wszystko to zaowocowało urodzeniem dziecka po 9 miesiącach. Ocet spirytusowy i woda z mydłem Cały czas pracowano nad udoskonaleniem chemicznych metod antykoncepcji. Maści, proszki, płyny, galaretki czy wreszcie czopki plemnikobójcze były przedmiotem badań wielu naukowców. Środki te były łatwo dostępne i stosunkowo tanie. W XIX w. można je było kupić nie tylko w sklepach, ale także w toaletach wybranych kawiarni, lokali rozrywkowych i szaletach publicznych. Ówczesne kobiety miały w czym wybierać, bowiem w drugiej połowie XIX w. zarejestrowano ok. 70 rodzajów czopków antykoncepcyjnych. Analiza chemiczna jednego ze wspomnianych środków przeprowadzona po I wojnie światowej w Londynie wykazała, że oprócz substancji chemicznych (tj. roztwór tragantu i maść borna), badany środek zawierał glony i zmielone drobne robactwo. W celach antykoncepcyjnych stosowano także różnego rodzaju irygacje kwasem. Powszechnie nazywano je środkami „higieny kobiecej”. Stosowano płukanki m. in. z kwasu cytrynowego, octanu glinu i, co najdziwniejsze, z octu spirytusowego. Magiczną moc przypisywano również zwykłej wodzie z mydłem. W zamożnych środowiskach powszechnie stosowano tzw. metodę angielską. Przyniosła ona ogromną popularność bidetowi i spowodowała, że to urządzenie sanitarne szybko zagościło w domach francuskich. Aby skutecznie stosować wspomniane płukanki, kobiety musiały zakupić specjalne aparaty irygacyjne, których cena była niezwykle wysoka. Irygacje były powszechnie zalecane przez medyków, a płukanie macicy miało nie tylko zapobiec ciąży, ale także polepszyć stan zdrowia. Stosowanie aparatów nie było jednak proste. Urządzenie było duże i niewygodne, a przede wszystkim musiało być stosowane w warunkach domowych, w odpowiedniej temperaturze. Wszystko to spowodowało, że irygatory szybko straciły swoją popularność. Do płukania macicy po stosunku służył również natrysk „Wenus”, opatentowany w połowie XIX w. Jego użycie było nie mniej skomplikowane. Duże wymiary urządzenia wymagały pomocy drugiej osoby. Dodatkowo, zgodnie z instrukcją, po zastosowaniu środka kobieta musiała zrobić 10 przysiadów i obiec pokój lub łazienkę co najmniej trzy razy. Jedno małe uchybienie mogło skutkować niechcianą ciążą. Przez całe wieki wierzono, że najskuteczniejszym środkiem antykoncepcyjnym jest zwykła kąpiel lub oddanie moczu tuż po zbliżeniu. Co ciekawe, według raportu opublikowanego przez IPPF w listopadzie 2007 r., wśród wpółczesnych nastolatków nadal króluje mit, że kąpiel jest jedną ze skuteczniejszych metod antykoncepcji. Może kondom, sir? Mała skuteczność medycyny ludowej i środków chemicznych spowodowała wzrost popularności metod mechanicznych. Pierwszych prezerwatyw mieli używać już faraonowie. Z Egiptu metoda przedostała się do starożytnego Rzymu. Do wyrobu prezerwatyw używano zazwyczaj wnętrzności zwierząt. Dobrze sprawdzało się jelito baranie, świńskie czy kozie. Nie gardzono także pęcherzami ryb. Od średniowiecza powszechnie zaczęto używać różnych gatunków materiałów. Oczywiście ówczesne prezerwatywy były wielokrotnego użytku, a po stosunku należało przepłukać je wodą. Rozpustnik wszechczasów, Giacomo Casanova, miał stosować prezerwatywy z jedwabiu, które mocował na również jedwabnych tasiemkach. Z kolei owczą ślepą kiszkę zaproponował w XVII w. angielskiemu królowi Karolowi II nadworny medyk, doktor Condom. Nazwisko lekarza tak przylgnęło do wynalazku, że używane jest do dzisiaj, zamiennie ze słowem prezerwatywa. Prezerwatywa wielokrotnego użytku - Fot. Getty Images Rok 1844 okazał się prawdziwym przełomem. Wtedy to Karol Goodyear opanował wulkanizację gumy, co pozwoliło na masową produkcję kondomów. Warto wspomnieć, że produkowane wówczas prezerwatywy miały bardzo grube ścianki, posiadały z boku szwy i również były przeznaczone do wielokrotnego użytku. Bezpieczne stosowanie było uzależnione od prawidłowego przechowywania. Specjalne stojaki i roztwory przedłużały ważność prezerwatyw i podnosiły ich skuteczność. W 1881 r. ginekolog z Flensburga, Wilhelm P. J. Mensinga, skonstruował środek powszechnie zwany „holenderską czapeczką”. Łatwość i skuteczność metody szybko rozniosła się po Europie. Zasada działania instrumentu była niezwykle prosta – chodziło o szczelne zamknięcie ujścia macicy. Stosowana wraz z maścią antyseptyczną czapeczka, miała lepszą skuteczność niż prezerwatywa. Prototyp stworzono w kształcie półkuli i wykonano z gumy. Od tego czasu próbowano go ulepszyć na różne sposoby, zmieniając m. in. materiał z którego był wykonany. Srebro, złoto, aluminium nie zdały jednak egzaminu w takim stopniu, jak guma. Poza metodami ingerującymi w organizm kobiety, lekarze podsuwali liczne zalecenia, które z założenia miały skutecznie zapobiegać ciąży. Do jednej z brutalniejszych metod należał pomysł profesora chirurgii z Halle, dra Weinholda. W 1820 r. nakazał zaszyć penisy wszystkich nieżonatych mężczyzn za pomocą ołowianego drutu. Miało to zapobiec odczuwaniu popędu seksualnego i tym samym gwarantować wstrzemięźliwość. Środek ten wypróbował na swojej służbie, nieznane są jednak wyniki eksperymentu. Inny uczony, Alfred Demm, w 1887 r. opublikował teorię, według której współżycie na boku znacznie zmniejsza ryzyko zajścia w ciążę. Teza ta znalazła swoich zwolenników (co specjalnie nie dziwi) i była podtrzymywana przez długi okres. Metodą, roszczącą sobie prawo do naukowej, było tzw. szczęśliwe małżeństwo. Opierała się ona na stwierdzeniu, że kobieta podczas laktacji nie może zostać zapłodniona. Niemieccy naukowcy sądzili, że ssanie piersi kobiety pobudza gruczoły odpowiedzialne za produkcję mleka, co z kolei gwarantuje bezpłodność. Dokładne badania nad cyklem kobiety zaowocowały wprowadzeniem w 1929 r. „kalendarzyka małżeńskiego”. Rok później metoda została potwierdzona przez innego naukowca. Kalendarz Ogino-Knausa opiera się na założeniu, że można zapobiec ciąży poprzez unikanie współżycia w dni płodne. Sukces tabletki W latach 40 XX w. zintensyfikowano badania nad środkami antykoncepcyjnymi wykorzystującymi żeńskie hormony. Odkryto wówczas, że zastrzyki zawierające progesteron wstrzymują u zwierząt proces owulacji. Wizja robienia regularnych zastrzyków nie była jednak zachęcająca. Dodatkowo płynny progesteron był wówczas bardzo drogi. Jedne z pierwszych tabletek antykoncepcyjnych - Fot. Getty Images W 1950 r. Gregory Goodwin Pincus, specjalista w dziedzinie rozmnażania się ssaków, wraz ze swoim zespołem rozpoczął pracę nad syntetyczną formą hormonu. Lek doustny, w założeniu, miał być najskuteczniejszą i najbezpieczniejszą metodą ze wszystkich dotąd stosowanych. Miał także podnieść poziom higieny wśród kobiet, które chciały stosować sztuczną regulację urodzeń. W kwietniu 1956 r. w Puerto Rico przeprowadzono pierwsze testy tabletki pod nazwą Enovid 10 mg. 9 maja 1960 r. FDA (Urząd Kontroli Leków i Żywności) oficjalnie dopuściła lek do użytku. W pierwszym roku po wprowadzeniu tabletki hormonalnej, na ten sposób antykoncepcji zdecydowało się ponad milion kobiet w Stanach Zjednoczonych. W Polsce pigułka oficjalnie została wprowadzona do sprzedaży w 1966 r. Pierwsze tabletki okazały się jednak bardzo szkodliwe dla zdrowia. Jako skutki uboczne najczęściej wymieniano: przyrost masy, nadmierne owłosienie, trądzik i zmiany skórne, nudności oraz silne bóle głowy. Zbyt duża dawka progesteronu, która powodowała te objawy, i tylko 85-procentowa skuteczność ówczesnej pigułki, były przyczynami wzrostu popularności prezerwatyw. Dopiero dopracowanie składu tabletek, poprzez zmniejszenie dawki progesteronu i estrogenu, przyniosło pożądane skutki. Obecna dzisiaj na rynku pigułka w niczym nie przypomina pierwszych. Dawka hormonów została zredukowana ponad dwukrotnie. Działanie współczesnych środków hormonalnych opiera się na blokowaniu owulacji, zmianie śluzu szyjkowego na nieprzenikliwy dla plemników oraz utrudnianiu transportu komórki jajowej. Na przestrzeni wieków sięgano po rożne metody, by zapobiec niechcianej ciąży. Wielokrotnie omijano jakiekolwiek zasady higieny i zdrowego rozsądku. Wiek XX rozpoczął nową erę w historii antykoncepcji, erę środków bezpiecznych dla zdrowia i, w porównaniu do metod wcześniejszych, znacznie skuteczniejszych. Jednak pomimo obecnego stanu wiedzy na ich temat, w społeczeństwie nadal pokutuje niezliczona liczba mitów. Artykuł powstał dzięki uprzejmości dr Marty Kurkowskiej-Budzan z Instytutu Historii Uniwersytetu Jagiellońskiego autor: K. Zabierowska źródło: portalwiedzy.onet.pl Temat skopiowany z forum: www.nedds.pl |
||||
Wszelkie Prawa ZastrzeĹźone! Tanit diary Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||