ďťż
Tanit diary
09.01.2009 - POWRÓT NA PLANETE MAŁP - ESTRADA / Bydgoszcz
Nowe zasady wymiany, a Powrót Lisza - interpretacja
inst . windows 7 z możliwością powrotu do orginalnej visty
Gwiazdor rozważa powrót do kadry na mundial
Płyniesz do Neverwinter - przygotuj złoto na powrót!
mały powrót do przeszłości :P ale moze ktoś ma.. HELP!
Powrót promocji do PokerOcean - 25$ Free
Powrót bankruta, czyli propozycje Ferryta
powrót do typowania na forum po dłuższej przerwie
Powrót Skali Wyzwania u graczy
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gabrolek.opx.pl

  • Tanit diary

    - Niestety, nie możemy panu pozwolić na bycie Mesjaszem.
    - Słucham?! – Jezus wybałuszył oczy.
    - Niestety, nie możemy panu pozwolić na bycie Mesjaszem – powtórzył uprzejmie człowiek w garniturze.
    - To słyszałem. A… ale… jak to? – ze zdziwienia Jezus zapomniał nawet o nazywaniu urzędasa „synem”, jak to miał w zwyczaju. Prawdę mówiąc, w ogóle zapomniał o używaniu swojej denerwującej maniery stylizowania mowy na starą, pokrętną i niezrozumiałą.
    - Cóż, po spotkaniu z przywódcami państw i głowami Kościołów uznaliśmy, że nie możemy pozwolić…
    - … mi na bycie Mesjaszem?!
    - No właśnie.
    - Ale ja jestem Mesjaszem!
    - Oczywiście. Nikt tego nie neguje – człowiek w garniturze cały czas się uśmiechał. Nawet nie sztucznie, lecz Jezus miał wrażenie, że w jego wydaniu to odruch warunkowy mięśni, a nie emocja.
    - Więc?
    - Więc co?
    - Więc jak możecie mi „nie pozwalać”? Zaprawdę, czy myślicie, iż moc macie wystarczającą na powstrzymanie Syna Bożego? – spytał Jezus i z zadowoleniem stwierdził, że wraz z powoli malejącym szokiem wracają mu dobre nawyki.
    - Och, oczywiście, że mamy – człowiek w garniturze wydawał się lekko zaskoczony, tak jakby Jezus zadał głupie i niedorzeczne pytanie.
    - Co?!
    - Oczywiście, że tak. Napije się pan czegoś? Niestety, nie mam palestyńskiego wina. Zresztą, moim zdaniem, nie jest smaczne. Po dwóch tysiącach lat technologie otrzymywania alkoholu zmieniły się na lepsze – powiedział goguś, podchodząc do barku. Widząc, że Jezus mu nie odpowiada, a tylko wodzi za nim oczami z niezrozumieniem, nalał sobie trochę koniaku, usiadł znowu za biurkiem i westchnął.
    - Zrobimy panu złą prasę. Najpierw, owszem, pojawi się pan jako cudotwórca w gazetach, jednak jedynie tych brukowych, żeby inteligentni ludzie pośmiali się z pana i z redaktorów tych gazet. Później wszystko pójdzie szybciutko, będą obrazki w Internecie oraz złośliwe dygresje w szanowanych dziennikach. I już.
    - Już?! Ja jestem Synem Bożym! Mam miliard wyznawców!
    - To statystyka czy potwierdzona informacja? – spytał człowiek ze szczerym zainteresowaniem.
    - Przeczytałem na Wi… – Jezus błyskawicznie zdał sobie sprawę ze swojego błędu, ale było już za późno. Goguś uśmiechnął się kącikami ust. Nazarejczyk zakląłby, lecz nawet w duchu nie wypadało mu, po czym wytężył pamięć. Kiedyś oczywiście wiedział, ile osób naprawdę w niego wierzyło (w końcu wiedział wszystko), teraz jednak jakoś mu to wyleciało z pamięci. Podobnie jak wiele innych spraw.
    Gdy miał wracać na ten świat, zażyczył sobie znowu ludzkiego ciała. Otrzymał je, ale został też obdarzony ludzką pamięcią i percepcją. I, mimo zachowania świadomości bycia Mesjaszem, zapomniał większość z tego, co wiedział. A bycie człowiekiem żadnych korzyści mu nie przyniosło, więc Jezus miał ochotę skląć się. Lecz nie wiedział (znowu!) czy nie podpada to pod grzech. Toteż wolał nie kląć nawet na siebie.
    - Statystyki… Wie pan, że osiemdziesiąt procent ludzi wierzy w statystyki? A z tych statystyk sześćdziesiąt procent jest kłamliwych?
    - Poważnie? – Jezus po chwili zdał sobie sprawę, że kolejny raz wyszedł na idiotę. Nie poprawiło mu to humoru. Postanowił jednak ratować swoją pozycję.
    - Może faktycznie mniej osób we mnie wierzy niż jest to podawane, ale wciąż to miliony ludzi zdolnych oddać za mnie życie!
    - Jeśli oczywiście nie odepchną pana podczas procesu robienia panu czarnego PR-u. A nawet jeśli – cóż, my wyznawców mamy więcej.
    - Jak to?!
    - Mamy pieniądze.
    - Mamona?! Mamona to bóstwo fałszywe, zwodnicza siła, fałszywy bożek…
    - Panie Jezusie… Proszę. Tylko bez populizmu. Nie udziela pan kazania na rynku…
    Jezus najpierw zbladł, a potem mocno się zarumienił. W wieku osiemnastu lat postanowił, że czas się ujawnić i zaczął głosić Prawdę na rynku w jednym z dużych, europejskich miast. Natychmiast został obrzucony obelgami i wyzwiskami od ludzi młodych oraz „satanistami” i „bluźniercami” od ludzi starszych. Na sam koniec zwinęła go policja, jako powód podając „zakłócanie porządku publicznego”, przez co musiał odsiedzieć czterdzieści osiem godzin w areszcie. Od tego czasu Jezus działał dużo subtelniej, jednak i tak po kilku miesiącach panowie w garniturach zaprosili go na uprzejmą rozmowę. W wyniku czego znalazł się tutaj.
    - A tak właściwie…?
    - Jak pana znaleźliśmy? Czekamy już dłuższą chwilę. Od ponad tysiąca sześciuset lat działają specjalnie wyszkolone grupy mające za cel znalezienie pana.
    - Jak to?
    - Wtedy to religia stała się doskonałym źródłem biznesu. I ustalono, że w momencie, w którym pan się pojawi, zostanie pan natychmiast zlikwidowany.
    - Zlikwidowany?!
    - Tak… Ale proszę się nie martwić, to było szmat czasu temu. W dzisiejszych czasach nikt nie ma zamiaru pana zabijać. Nie miałoby to sensu: pojawiłby się pan jako duch, a ducha ciężej byłoby nam złapać… jeśli istniałaby taka potrzeba – urzędas zmarszczył brwi – A przecież samobójstwa pan nie popełni… to taki ciężki grzech – Jezus nie wyczuł najmniejszej złośliwości w głosie człowieka w garniturze.
    - No nie… – Nazarejczyk nie był aż tak głupi, żeby nie wiedzieć, dlaczego hierarchowie kościoła nie chcą, by się ujawniał. Na Wikipedii dowiedział się również, jaki jest roczny przychód poszczególnych religii i te liczby dogłębnie nim wstrząsnęły.
    - A co z Szatanem? Z Czterema Jeźdźcami Apokalipsy?!
    - Och, o to proszę się nie martwić. Rola Szatana sprowadzała się do utrudnienia handlu w Objawieniu, tak? Więc proszę, mamy kryzys. Ale Szatanowi, a właściwie… – tu urzędnik wydobył notesik i przerzucił kilka kartek – Lucjanowi Świecidełko, jak teraz się nazywa, spodobało się na Ziemi. I postanowił zostać. Zamieszkał w pewnym kraju w Europie Środkowowschodniej. Mówi, że żyje mu się tam świetnie, choć raz został pobity przez kilku łysych facetów, podobno fanów piłki nożnej. Wysłał za to na nich Asmodeusza. Biedak, trzy tygodnie przeleżał w szpitalu, podobno chciał złożyć wymówienie Lucjanowi. Czterej Jeźdźcy? A, tak, tak. Przybyli tu na koniach. Zwróciło to uwagę policjantów, którzy chcieli zobaczyć odpowiednie dokumenty. Po tym, jak Jeźdźcy przedstawili się na komisariacie jako Zaraza, Wojna, Głód i Śmierć, zostali w trybie natychmiastowym przewiezieni do zakładu psychiatrycznego. Siedzą tam do dziś.
    - A… a… – Jezusowi odebrało chwilowo mowę – A Bestia? Imię jej 666! Grozi wam wielkie niebezpieczeństwo! Ona jest straszna!
    - Bestia? O to również proszę się nie martwić. Cthulhu ją zeżarł.
    Nastała długa cisza.
    - Więc… Więc co ja mam robić?... – zapytał bezradnie Jezus.
    - Cóż… Mamy dla pana kilka ofert pracy…

    EPILOG:

    Jezus wyszedł z budynku. Okoliczności były wyjątkowe, więc klął siarczyście pod nosem. Gdy tylko upewnił się, że odszedł od szklanego wieżowca na tyle, by nie sięgnęły go supernowoczesne urządzenia podsłuchujące, uśmiechnął się złośliwie i mruknął:
    - Myśleliście, że jestem głupi, co? Że można mnie wystrychnąć na dudka, co? Zaprawdę, teraz to dopiero będzie afera.
    Po czym wcisnął przycisk „stop” na dyktafonie.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rozszczep.opx.pl
  • ďťż
    Wszelkie Prawa ZastrzeĹźone! Tanit diary Design by SZABLONY.maniak.pl.