ďťż
Tanit diary
[gra] Brak bóstwa
Orcze bóstwa
Ulubieniec Bogów
Kleryk/Ulubieniec
Equinox
19-08-2009 - Klub 19 -Fresh 19`s - minimal / tech-house
Save
segregacja rasowa u wujka sama
16.10.2009 - Get Busy/DJ Aro, DJ Screem - Ego
Kolejny macierzysty postęp
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nasza-bajka.keep.pl

  • Tanit diary

    - Nazwa konta: mithdraug
    - Nazwa postaci: Calinal
    - Płeć postaci: Kobieta
    - Klasa postaci: Favored Soul
    - Rasa postaci: Półdrow
    - Wiek postaci: 41
    - Wyznanie Postaci: Finder Wyvernspur
    - Charakter: Chaotyczny Neutralny
    - Pochodzenie: Oryndoll

    Opis:

    Przed sobą masz ślepą półdrowkę o niejasnej szarobłękitnej karnacji i długich włosach ufarbowanych na ciemnogranatowy kolor spośród których prześwitują srebrne kosmyki. Na twarzy i szyi znajdują się dwie, zabliźnione szramy. Postać mówi ciepłym, spokojnym altem, starając się akcentować poprawnie każde słowo.

    Historia:

    Kim byłam? Czy to naprawdę istotne? W przeciwieństwie do większości członków rasy mojego ojca nieistotne są dla mnie tytuły, czy pozycja. Zresztą, nigdy nie byłam w stanie o nią walczyć. I nie, nie chcę tego robić, moi drodzy. władza korumpuje, moi mili, nawet potęzni magowie, czy praworządni władcy, używają jej czasami.

    Wierzę mnichom lub paladynom, którzy nie czują potrzeby ciała lub żądzy bogactwa, lecz władza działa jak lep na muchy nawet na najlepszych śmiertelników. Daj paladynowi możliwość niczym nieskrępowanej władzy, a będziesz wspominał rządy Matek Opiekunek jak delikatną pieszczotę. Od władzy można się uzależnić, a jej utrata potrafi doprowadzić do śmierci lepiej niż czarny lotos, ta ulubiona zabawa Nocnych Masek. Lata rządów zabijają powoli, najpierw utwierdzając cię w przekonaniu o twoich racjach, później czyniąc cię niewrażliwym na cierpienie w innych, w końcu nawet najbliżsi przestają mieć dla ciebie znaczenie.

    Urodziłam się... nie wiem, gdzie się dokładnie urodziłam, czy już w niewoli u łupieżców umysłów, czy też w jakimś mieście w Podmroku. Moja matka zapewne była ludzkim ścierwerm, ciekawostką slużącą zaspakajaniu potrzeb tych, którzy nie byli członkami domów. Nie wiem jak to się stało, że przeżyłam tam kilka lat poniżenia i wykorzystywania. Illithidzi uważają się za lepszych od innych ras przez swja umiejętność panowania nad umysłami, zmieniania ich w bezmyślnych niewolników. Traktują cię jak mniej lub bardziej użyteczną zabawkę - mięso armatnie, szczerze powiedziawszy. Kilkadzesiąt lat takiego życia sprawia, że stajesz się obojętnym, nawet gdy starszy umysł przestaje kontrolować każdy twój ruch. Może dlatego tak niewielu niewolników chce uciekać z Oryndollu - otępiali, wybierają powolną agonię w szponach kontrolujących ich myśli panów. Niektórzy, tak jak ja, nawet nie mogliby myśleć o ucieczce

    Jak się tu znalazłam? Powiedziałabym, że zawiódł mnie na statek płynący na Aeris przypadek. Półdrowka zeszpecona, ze szramami na szyi, ślepa. Nikt, chodzący trup kupiony na jednej z aukcji przez wysłanników kościoła Moandera. Przyszła ofiara, żywy symbol degradacji dla mojej rasy,zresztą być może to zadecydowało o tym, że zostałam kupiona. Nie wiem w jakim celu, nigdy mi tego nie powiedziano, zapewne jako ofiarę, może też, gdyż oszpecona mogłabym być bliska sercu tego bóstwa.Gdy Finder Wyvernspur uniestwił Moandera poczułam... ulgę i wdzięczność, ale pozostanie w dolinie wypełnionej saurialami było ponad moje siły. Przyznaję, że są honorowi i cierpliwi, lecz jak dla mnie zbyt potulni i ufni. Starałam się być zorganizowana i spokojna, ale mój temperament bierze górę, mimo skłonności do kategoryzowania wszystkiego i wszystkich.

    Nie wiem jak to określić, wanderlust? A może nieufność wobec zamiarów obcych? Kryję twarz pod kapturem i staram się nie wzbudzać żywszych uczuć. Przez ostatnie dziesięć, może dwanaście lat, staram się żyć jak najlepiej. Czasami kłamię udając księżycową elfkę, czasami w większych miasta próbuję otoczyć się nimbem aktorki, minstrelki. Podrózowałam z karawanami, z Gur, unikając obszarów objętych wojnami i nieszczęściami. Ludzie mają przecież ten zadziwający obyczaj obciążania winą za swe problemy obcych, czy odmieńców.Jak przeżyłam te kilkanaście lat? Dość prosto, zarabiając jako aktorka, egzotycznej urody minstrelka, dama do towarzystwa, czasami też zielarka i położna, ale ten strach przed odkryciem mojej prawdziwej tożsamości był silniejszy. Ani w Highmoon, ani w Ordulin, ani w Arabel, ani też w Berdusku, Teziir czy Elturel nie zaznałam spokoju. Do dziś dreszczami przejmuje mnie oferta "pomocy" ze strony kościoła Shar w Saerloonie.

    Nie jestem szczególnie wierząca, chociaż wiem, że bogowie istnieją. Pociąga mnie coś w Finderze, jego samodzielności - dążeniu do nieśmiertelności, odkupieniu własnych win, dumy, grzechu. Być może pociąg mnie w nim przystojny bard, którego widzialam raz - zanim został bóstwem. Zanim zabił tego, który cieszył się przemijaniem i śmiercią. Jego ballady zawsze mnie wzruszają, jego historia opisana przez jednego z mistrzów piora z Raven's Bluff, czy Alaghon, jest dla mnie taka żywa. Wierzę w wolność człowieka, w dobro i odkupienie, w szukanie własnych ścieżek, ale bez reguł czesto je tracimy. Nie wierzę w absolutne dobro czy zło. Usiłując za wszelką cenę bronić dobra, często chronimy zło, pozwalając mu zatriumfować przez brak rozsądku i umiaru. Wierzę w Findera, gdyż czuję, iż pomagał mi wychodzić z opresji, wtedy, gdy zbyt dociekliwy elf lub człowiek zwócił uwagę na fakt, iż farbuję włosy na ciemnogranatowy kolor, albo gdy stwierdził, iż moja skóra bywa zbyt szara jak na dziecko księżycowego elfa. Zawsze poprzez przypadek lub też alarm wywołany przez łotrzyków w sąsiednim budynku, tawerny pustoszały, a ja następnego dnia mogłam wyjechać w towarzystwie Księżycowych Dzieci.

    Dlaczego nie kocham Selune? Trudne pytanie. Jej dzieci zawsze mi były ostoją, nie oceniały mnie pochopnie, pozwoliły poznawać zioła, występowac w swoich trupach, a czasami mówiły mi, iż mam dar... ponoć potrafię widziec przyszłość. Ale Selune wydaje mi się zbyt chaotyczna, zbyt ufna w swej ofercie pomocy, a ja jestem zbyt zgorzkniała i cyniczna, by opowiadzieć się po stronie dobra.

    Spokój, cenię spokój i okazjonalne figle. I me doświadczenia z nadgorliwymi strażnikami dobra. Wolę nie oceniać, bawić się, gdy na to przychodzi na to czas, spojrzeć bezstronnie, gdy wymaga tego refleksja. Czasami jestem egoistyczna i emocjonalna, lecz gdy przyjdzie chwila na zastanowienie się, gdzieś na wozie pomiędzy jednym miastem, a drugim. Teraz siedzę w kajucie statku płynącego na Aeris, zachęcona do udania się na wyspę przez pewnego zbyt poważnego barda. Powiedział mi, że sam tam znajduje ukojenie, pomiędzy występami u Wielkich Książąt, czy w tawernach Caer Calidyrr. Nie byłam pewna, ale wszelkie znaki dobrze rokują - spokojna bryza, troska kapitana, który zniósł mnie do kajuty i zaopiekował się chromą pasażerką, nawet radosne nawoływanie marynarzy i przytrzymanie mnie, gdy przechyliłam się przypadkiem przez burtę. Może znajdę tam powód, by żyć. inderze, mam nadzieję, iż mi w tym pomożesz.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rozszczep.opx.pl
  • ďťż
    Wszelkie Prawa ZastrzeĹźone! Tanit diary Design by SZABLONY.maniak.pl.