ďťż
Tanit diary
Breakbeat co raz bardziej popularny??:( sprzedaje plytki...
LM:Celtic z Arsenalem po raz pierwszy.
3124324897 raz na temat Posągów Oczyeszczenia
no chyba to tutaj bo jestem 1 raz :/
multicliker2, 3 lub więcej stron na raz
bipod po raz kolejny...
filozofia po raz enty
typki po raz drugi
Jej pierwszy raz
Cafe Lura - czy ktos wie czy to miejsce jeszcze istnieje?
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kuba791.keep.pl

  • Tanit diary

    Słowem wstępu, to jest fanfik, który zawiesiłam dwa lata temu, ale ostatnio postanowiłam go kontynuować, bo jakimś dziwnym trafem wróciła mi wena na "Gravitation". Przypuszczam, że jest tu niewiele osób, które lubią tę serię, a tym bardziej niewiele osób, które jeszcze oprócz tego lubią fanfiki, ale stwierdziłam, że jeśli uda mi się zyskać choćby jednego wiernego czytelnika, to już będzie to dla mnie ogromną motywacją, dlatego postanowiłam jednak zaryzykować i wrzucić tu ten tekst, zwłaszcza, że to ostatnio jedyna rzecz jaką mam ochotę pisać.

    tytuł: Nittle Grasper raz jeszcze
    kategoria: 16+
    opis: Jakby krótko podsumować tego fika, żeby nie spoilerować? Ryuichi Sakuma, show-biznes, sex, drugs and j-pop, te klimaty:P
    ostrzeżenia: oczywiście yaoi, oczywiście narkotyki i oczywiście angst, angst, angst, tym razem poruszam naprawdę poważne tematy

    Rozdział I

    - Co sądzisz o moim pomyśle, Sakano-san? – spytał Seguchi, bawiąc się długopisem i rozsiadając wygodnie w swym obrotowym fotelu.
    - Wspaniałe, fenomenalne! Już to widzę, wiwatujące tłumy, blask reflektorów i Nittle Grasper u szczytu sławy, tak jak dziesięć lat temu. Piękne – producent wyjął chusteczkę i otarł łzy wzruszenia.
    - Oczywiście mamy jeszcze rok czasu, ale sam wiesz jak to jest. W ostatniej chwili zawsze pojawiają się jakieś problemy, a ja chcę żeby wszystko było dopięte na ostatni guzik. To ma być najwspanialsza płyta i trasa koncertowa zespołu. Idealne uczczenie dziesięciolecia debiutu.
    - To będzie epokowe wydarzenie. Ludzie będą zabijać się o bilety.
    - Jeszcze dziś zamierzam rozpocząć prace nad nowymi utworami.
    Tohma był zdeterminowany. Zamierzał uczynić wszystko by jego marzenie się ziściło. Nie chodziło tylko o pieniądze, ale też o satysfakcję, że ów jubileusz długo będzie pamiętać cała Japonia. Szykował się pracowity rok, dość nie fortunnie, bo niedawno rodzina Tohmy powiększyła się, ale nic nie było wstanie go powstrzymać przed realizacją planu. Zresztą miał dużo pieniędzy, zawsze mógł zatrudnić opiekunkę do dziecka.
    W domu długo nie zabawił, jak zwykle. Przywykł już do takiego trybu życia. Ciągle znajdował się w biegu, ciągle coś załatwiał, zawsze miał masę projektów na głowie. Ale nie przeszkadzało mu to, bo kochał swoją pracę i nie zamieniłby jej na żadną inną. Muzyka była jego życiem.
    Wieczorem odwiedził Ryuichiego i od razu przedłożył mu swój pomysł. Wokalista wręcz tryskał radością, czyli reakcja jakiej Tohma się spodziewał. Pod wieloma względami byli do siebie bardzo podobni. Obaj kochali muzykę, obaj żyli po to by tworzyć. Złączył ich wspólny cel, wytworzył między nimi nierozerwalną więź.
    - Napisałem kilka nowych piosenek – podekscytował się Ryu i wręczył przyjacielowi koślawo zapisane kartki.
    - Popracuję nad muzyką do nich. Wypadałoby zaangażować do tego Noriko. Nie udało mi się jej dzisiaj złapać, ale następnym razem musimy spotkać się w trójkę.
    - Będzie nowa płyta, będzie nowa płyta... – zaczął wesoło podśpiewywać Sakuma.
    - Spokojnie, ledwo zaczęliśmy.
    Ryuichi jednak ani myślał być spokojny. Zawsze tak reagował na wieść o nowym przedsięwzięciu. Choć tym razem jego podniecenie było większe niż zazwyczaj.
    - Brałeś coś? – bez owijania w bawełnę spytał Tohma.
    - Nie, ale możemy.
    - Później. Teraz masz w sobie zbyt wiele energii, to by się mogło źle skończyć – zażartował Seguchi. – Hej, przyszedł mi pomysł na nową melodię. Muszę to szybko zapisać.
    Tohma siadł do fortepianu, z kartką i ołówkiem i wziął się za notowanie nut. Było już dość późno, a wstał wcześnie rano. Prędzej czy później musiała ogarnąć go senność. Najwyraźniej przecenił swoje możliwości. Chciał tworzyć dalej, ale oczy mu się kleiły.
    - Ryu, krecha – rzucił krótko, pocierając czoło ze zmęczenia.
    Nic nie pobudzało tak jak amfetamina. Zawdzięczał jej wiele. To dzięki niej udało mu się osiągnąć sukces, to ona go napędzała i dawała siłę. Taki był show-biznes. Narkotyki stanowiły jego nierozerwalną część, a ci, których to dziwiło, najwyraźniej nie mieli pojęcia w jakim świecie żyją.
    Jedną kreskę wciągnął Tohma, drugą Ryuichi. Wkrótce zmęczenie stało się przeszłością, pełni nowych sił mogli tworzyć przez całą noc. Owocem ich pracy był jeden otwór i choć wydawało się to mało, stanowił nie lada osiągnięcie, biorąc pod uwagę w jak krótkim czasie powstał.
    - Idę pod prysznic – oznajmił Ryu.
    Seguchi nanosił ostatnie poprawki. Oczywiście była to „surowa” wersja, ale najcięższą pracę miał już za sobą. Usiadł na kanapie i wypił szklankę wody. Narkotyk wciąż działał, więc Tohma nie odczuwał zmęczenia. Miał jednak świadomość, że następnego dnia będzie odczuwał monstrualnego kaca. No cóż, coś za coś.
    - Widzę, że skończyłeś – Ryuichi wyszedł z łazienki, ubrany w szlafrok z zielonej satyny, który częściowo odsłaniał jego gładki tors i zgrabne nogi. Skóra Ryu wciąż była wilgotna, podobnie jak włosy. Seguchi mimowolnie pożerał go wzrokiem. – Przyznaj się, Tohma, tęskniłeś – Ryuichi zrzucił maskę niewinności i wreszcie był sobą, takim jakiego Seguchi lubił go najbardziej.
    - Miałem wiele spraw na głowie.
    - Kiedy się ostatni raz pieprzyliśmy? Ja już nawet nie pamiętam.
    - Zanim urodził się mój syn.
    - To do ciebie niepodobne wstrzymywać się tak długo – Ryu usiadł na koledze okrakiem i pchnął go do leżącej pozycji. Następnie rozwiązał szlafrok ukazują swoje apetyczne ciało.
    Tohma nie oponował, choć nie wykazywał też wielkiej inicjatywy. Zdarzały się chwile, gdy chciał zerwać ten nie mający przyszłości związek, ale nie potrafił. Za bardzo przywiązał się do Ryu. Za bardzo go pragnął. Dlatego, gdy Sakuma go całował i rozbierał, nie stawiał najmniejszego oporu. Wzdychał i poddawał się pieszczotom, aż wreszcie sam przejął inicjatywę. Chwycił Ryu za ramiona i zamienił się z nim miejscami. W ich związku role nie były z góry określone. Czasem oddawał się kochankowi, czasem sam go brał, każda opcja mu odpowiadała. Tym razem postanowił być stroną czynną. Uwielbiał patrzyć jak Ryuichi otwiera gwałtownie usta przy penetracji i odgina głowę do tyłu. Tohma był muzykiem, a ciało partnera stanowiło dla niego instrument, na którym nikt inny nie umiał tak pięknie grać jak on.
    - Jesteś najlepszy. Tylko ty tak potrafisz. Och... proszę, głębiej... – dyszał Ryuichi.
    Mieli wielu kochanków, ale traktowali ich tylko jak przelotne przygody. Dla siebie nawzajem znaczyli znacznie więcej. To nie był tylko seks. Łączyło ich prawdziwe, szczere uczucie, ale jedynie kilka osób na świecie o tym wiedziało.

    Leżeli obejmując się, Ryuichi zwrócony do Tohmy tyłem, nie mniej jednak zadowolony ze wzajemnej bliskości. Nie dzieliła ich żadna warstwa odzienia, więc mogli poczuć się wzajemnie. Tohma przycisnął nos do włosów partnera i poczuł, że pachnął truskawkami. Czyżby Ryuichi zaczął używać tego samego szamponu co Shu? Obaj wokaliści mieli na siebie niebywały wpływ. Czasami Tohma czuł się wręcz zazdrosny, ale wiedział, że między Ryu, a Shu nic nie będzie. Shuichi za bardzo kochał Eiriego.
    - Rany, ale już późno – Seguchi zwlókł się z łóżka.
    Nie czuł się najlepiej, ale owocny proces twórczy i wspaniały seks z Ryuichim były tego warte.
    - To-chan... – Ryu przewrócił się na plecy, prezentując swe wdzięki w pełnej okazałości. – Kiedy się znowu spotkamy?
    - Nie wiem. Zależy jak sprawy się ułożą.

    W biurze Seguchiego obecny był K. Szef zdążył go już wdrożyć w swoje plany związane z jubileuszem.
    - Wiesz już kto zagra jako support? – spytał Amerykanin.
    - Z tym akurat nie ma problemu. Sądzę, iż oczywistym jest, że powinien zagrać Bad Luck. Dlatego jako że jesteś ich menadżerem, posłałem po ciebie.
    - Shuichi będzie w niebo wzięty.
    - Ryuichi również. Oni naprawdę uwielbiają ze sobą współpracować. Czasami myślę, że... – Tohma na chwilę przerwał, popadając w zadumę.
    - Co myślisz? – zainteresował się K.
    - Że gdyby sprawy potoczyły się inaczej pewnie Ryuichi i Shuichi byliby teraz parą.
    - Wiesz, że Shuichi nie zostawiłby partnera dla nikogo, nawet dla Ryu.
    - Dlatego mówię „gdyby sprawy potoczyły się inaczej”.
    - Naprawdę kochasz Ryuichiego, prawda? – K znał się na ludzkich charakterach i nawet wielki Tohma Seguchi niewiele mógł przed nim ukryć.
    - Kiedyś sądziłem, że Eiri jest tym, którego kocham najbardziej, ale czas pokazał inaczej.
    - Co z twoją żoną? Ona się nie liczy?
    - Oczywiście, że się liczy, ale dobrze wiesz, że to od samego początku było małżeństwo z rozsądku. Mika zawsze wiedziała o moich romansach. Tolerowała moje skoki w bok, a ja tolerowałem jej.
    - Teraz masz dziecko. Może powinieneś wreszcie poświęcić więcej czasu rodzinie?
    Seguchiego zaczynała męczyć ta rozmowa. Nie lubił dyskutować na temat swojego życia prywatnego.
    - Wybacz, ale muszę wykonać kilka telefonów.
    K doskonale wiedział, że prezes próbuje się go pozbyć, więc wyszedł posłusznie. Mimo że byli przyjaciółmi, nie chciał ryzykować utraty pracy. Tohma potrafił być nieprzewidywalnym draniem. Seguchi nie rzucał jednak słów na wiatr. Rzeczywiście zamierzał zadzwonić.
    - Cześć, Noriko! Cieszę się, że udało mi się wreszcie cię złapać. Słucham? Ryuichi już ci wszystko powiedział? To doskonale. Kiedy masz czas? Nie ma sprawy, może być jutro. Papa. – Odłożył słuchawkę. Wszystko szło zgodnie z planem.

    Wrócił późno, ale nie była to żadna nowość. Wpadł w istny wir przygotowań. Członkowie Nittle Grasper nie marnowali czasu, ciężko pracowali nad nowymi utworami. Nie przeszkadzało im to, bo uwielbiali tworzyć, ale rodziny niektórych z nich nie podzielały tego entuzjazmu.
    - Wiesz, która jest godzina? – Mika nie najmilej przywitała męża.
    - Wiem, przecież noszę zegarek – uśmiechnął się Tohma.
    - Daruj sobie ten sarkazm. Kiedyś tolerowałam wszystko i dalej wiele toleruję, ale tak nie może być wiecznie. Wiem, że ożeniłeś się ze mną, bo tak ci było wygodnie. Pogodziłam się z tym dawno temu, ale musisz zrozumieć jedno: masz dziecko. Chcesz tego, czy nie, sytuacja się zmieniła. Proszę, postaraj się poświęcić rodzinie choć odrobinę czasu – Mika spojrzała na męża smutnym wzrokiem.
    - Zrozum, że pracuję nad bardzo ważnym projektem. Obiecuję, że jak skończę, będę spędzać z rodziną całe dnie – położył jej ręce na ramionach.
    - Zawsze tak mówisz.
    Tohma westchnął. Jakoś nie miał teraz siły zajmować się sprawami rodzinnymi, ale też nie chciał wyjść na osobę, która ma wszystko gdzieś.
    - Postaram się bywać częściej w domu, dobrze? – powiedział bez przekonania, ucałował żonę w policzek i poszedł wziąć prysznic.

    Tohma zazwyczaj kąpał się dwa razy dziennie, rano i wieczorem. Większości osób spokojnie wystarczała jedna kąpiel, ale on miał fioła na punkcie czystości. Poza tym nic nie budziło go lepiej niż poranny prysznic.
    Przetarł zaparowane lustro i przyjrzał się własnej sylwetce. Lubił oglądać swoje ciało, uważał, że jest piękne. Obejrzał się dokładnie. Nie znalazł ani grama zbędnego tłuszczu, ani jednej wady. Uśmiechnął się z satysfakcją. W wieku trzydziestu trzech lat wyglądał na dwadzieścia parę, a w przeciwieństwie do wielu gwiazd nie miał na koncie ani jednej operacji plastycznej. Wszystko zawdzięczał naturalnej urodzie i pielęgnacji. Uważał, że on i Ryu pasują do siebie, bo obaj są pięknymi ludźmi.
    Odświeżony, wyperfumowany i wypielęgnowany udał się do NG records. Na miejscu spotkał się z Noriko, zamierzając rozpocząć nagrania nowych piosenek.
    - Czy Ryu nie powinien już tu być? – spytała kobieta.
    Tohma sięgnął po komórkę i wystukał numer przyjaciela.
    - Gdzie się podziewasz? – dodzwoniwszy się, spytał. – OK., rozumiem. – Schował telefon. – Ryu mówi, że ma grypę i że nie przyjdzie.
    - No cóż. Zawsze możemy popracować nad ścieżką instrumentalną bez niego.
    - Powiedz mi, czy uważasz, że zaniedbuję żonę? – Tohma wypalił ni z tego, ni z owego.
    - Co masz na myśli?
    - Mika twierdzi, że poświęcam jej za mało uwagi. Nigdy wcześniej nie narzekała.
    - Wiesz, dziecko bardzo wiele zmienia w życiu kobiety. Sama kiedyś przez to przechodziłam.
    - Rozumiem, że mogłaby mieć pretensje, gdybym zostawił jej cały dom na głowie, ale przy moich dochodach Mika nie musi kiwnąć palcem. Jak jest jej ciężko, niech powie, zatrudnię niańkę.
    Noriko popatrzyła na przyjaciela z politowaniem i przybliżyła się do niego.
    - Tohma, ty nic nie rozumiesz, prawda? – westchnęła, a Seguchi spojrzał na nią pytająco. – Ona nie chce twoich pieniędzy, tylko ciebie.
    Tym razem Tohma wyglądał tak jakby miał zaraz wybuchnąć śmiechem.
    - Mika od początku miała podobne podejście do tego małżeństwa jak ja. Nasze relacje były dla niej trochę jak stosunki biznesowe.
    - Mówiłam ci, że dziecko wiele zmienia. Nic bardziej nie może połączyć dwojga ludzi.
    Wracając do domu, w środku nocy, wciąż myślał o tym, co powiedziała mu Noriko. Skoro była kobietą i sama doświadczyła macierzyństwa, mogła mieć sporo racji. Seguchi kochał swoją rodzinę, nawet jeśli jego małżeństwo nie było idealne, ale wciąż trudno było mu się przyzwyczaić do roli ojca.
    Po cichu wśliznął się do pokoju. Żona już spała, dziecko również. Pochylił się nad kołyską i wziął je na ręce, starając się go nie obudzić.
    - Obiecują, że jak tylko będę mieć więcej czasu, zabiorę ciebie i mamę na super wakacje – szepnął i ucałował syna.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rozszczep.opx.pl
  • ďťż
    Wszelkie Prawa ZastrzeĹźone! Tanit diary Design by SZABLONY.maniak.pl.